Przedmiotem niniejszej dysertacji będzie problemat oddziaływania indywiduum na grupę i odwrotnie – bezwolnej masy na wolną osobę.
Wystawienie towaru na widok publiczny, a zwłaszcza, pobudzenie globalnej żyły kolekcjonerskiej, jest sztuczką stosowaną od dawna. Starsi jeszcze pamiętają obrazki dodawane do cygar, czekolad, prenumerat itp., były to przecudnej urody elementy wielkich serii poświęconych technice, cudom natury, botanice, zoologii, krajobrazom, podróżom, awiacji, marynistyce, baśniom, militariom itp. Trudna do zdefiniowania zachłanność i niepohamowany szał kolekcjonowania, tak świetnie opisany przez Umberto Eco, powodował nieustający wykup dóbr z dołączanymi ślicznościami. Podobny mechanizm działa w obrębie kolekcjonerstwa uprawianego świadomie, według przemyślanych kryteriów i osobistych upodobań. Niestety, zmieniające się warunki zycia, szczególnie te ulegające gwałtownym erupcjom postępu technicznego, przynoszą zagładę całym obszarom uprawiania pasji i zainteresowań. A to z tej przyczyny, że ustaje produkcja i zapotrzebowanie na przedmioty i usługi jeszcze wczoraj potrzebne, ba – niezbędne w organizowaniu codzienności. Ciekawi mnie bardzo, co się stanie z tak klasyczną i nieporownaną dziedziną, jak filatelistyka. Znaczki przestają być potrzebne, kończy się epoka pocztowego edytorstwa i ząbkowanej magii, o której napisano oceany literatury.
Fenomenowi filatelistyki poświęcono tyle uwagi i treści, że próba dopowiedzenia jeszcze czegoś musi się wydać śmieszna. Ale czy na pewno? (cdn.)