Prekursorska akcja ludzi oddanych pełnowartościowemu rozwojowi małego czlowieka. Prawdziwy sezam skandynawskiego pomyślunku i kultury plastycznej – rzeczy znane wówczas wyłącznie ze słyszenia, nagle – do obejrzenia, dotknięcia i dostarczenia pod nos. Zrobiłem pełną identyfikację, promocję i bardzo interaktywny serwis. Po raz pierwszy na większą skalę zastosowałem iluzyjne mieszanie realnej fotografii z grafiką 3d – miejscami osiągając surrealne, bajkowe nastroje, a nawet „poszerzając” granice katalogowej dokumentacji.
Miałem okazję podejmować ten projekt dwukrotnie. Ten drugi raz, był bardziej kompleksowy, multimedialny i – co się rozumie samo przez się – konsekwentnie zintegrowany formalnie. Witrynę, tradycyjnie już, wykonałem samodzielnie. Powstała obszerna kolekcja użytków różnoformatowych – od galanterii po plakaty, materiały informacyjne i audiowizualne z elementami animacji.
Instytucja nastawiona na podnoszenie poprzeczki niebojaźliwym i ambitnym uczestnikom medialnej przemiany materii. Jak wiadomo, osobiście nie wierzę w efekty działań zastępczzych i nie popieram drogi innej, niż obranej świadomie i we właściwym czasie, ale nawet spoźnione rozkłady jazdy powinny mieć zachęcającą i profesjonalną oprawę – to jedynie słuszny trop. Wykonałem wszystkie wymagane użytki i prezentowany serwis. PIWM partycypował w niektórych przedsięwzięciach Domu Wydawniczego Krajowej Izby Gospodarczej – wydawcy znakomitych Rynków Zagranicznych. Szczególnie wartym odnotowania zdarzeniem była konferencja exeast, którą przypominam w bloku czasopiśmienniczym, w części dotyczącej Rynków.
Interwały życia witryn internetowych nie odsłoniły żadnej istotnej statystyki. Tylko manipulanci i geszefciarze od piłowania zbiorowej świadomości są w stanie zakreślić przybliżony horyzont zmian – narodzin i zgonów ekranowych efemeryd. To już dziś wiemy – wygrywają ZAWSZE „uniwersytety niczego”, jakimi są w istocie sieciowe hodowle obliczone na miliony organizmów, a nazywane humorystycznie „serwisami społecznościowymi”.